Lecimy tym potworem do Bangkoku
Udało się
Wylądowaliśmy - czas to uczcić
W Bangkoku jesteśmy kilka dni
Oprócz balangi - trzeba coś zobaczyć
Wybieramy się na Wat Saket (złotą górę)
Wat Saket, jest to górka w Bangkoku zwieńczonym lśniącym złotym chedi o wysokości 58 metrów, gdzie przechowywane są relikwie Buddy.
Samo wzgórze jest sztucznym 79-metrowych kopcem z 318 schodami prowadzącymi za szczyt świątyni, skąd rozpościera się w piękna panorama na miasto.
Bangkok to sieć miliona kanałów w których pływają przeróżne łódki - wskakujemy do jednej z nich
Targ - Pratunam jeden z większych bazarków świata
jakże nie odwiedzić słynnej dzielnicy"
Rano kawa, śniadanie
Oczywiście na ulicy nieopodal Khao San
do wyboru i koloru
Bajka
Pieczone bananki
Bananów różne rodzaje
Płyniemy do Chinoli
China Town dzielnica chińska powstała w 1782 roku
Na ulicach znów góruje żarełko
słynne kaczki po pekińsku...
nieodłączne śmierdząco-smaczne DURIANY
czas na obiadzik
u Czesiowej sami komponujemy nasz talerz (ku uciesze całej ulicy)
Pychotka
Po całym dniu szwędania się po Chinolach bierzemy tuk-tuka i jedziemy nad rzeczkę do łodzi
Następnego dnia - Pływający targ
Bierzemy taryfę Czesio wiezie nas 50 kilosów na zachód od Bangkoku i zawozi do jakiejś agencji turustycznej wynajmującą łudki
W agencji Czesie oczywiście widząc białasów chcą nas wyruchać - śpiewają 120 zielonych za naszą grupkę
Wariaci
Mówimy naszemu Czesiowi by nas podwiózł do samego targu. Jedzie z nami do następnej agencji - 110 dolców.
Sytuacja powtarza się jeszcze raz, znudzeni mówimy Czesiowi aby jechał z nami tam gdzie my chcemy
Nie godzi się na to mówiąc iż to nie ma sensu i cena 110 to największa promocja o jakiej on słyszał.
Po pięciu minutowej utarczce mówimy Czesiowi aby się pałował i odchodzimy pieszko w stronę targu (trzeba dodać iż jesteśmy na naprawdę wielkim zadupiu) Czesio zdumiony iż go opuszczamy mamrotał pewnie długo swe tajskie przekleństwa, a my ucieszeni (za friko podjechaliśmy) maszerujemy
Po 20 minutkach dochodzimy do pierwszego kanału, jakaś Czesiowa krzyczy za nami iż za 30 baksów - uśmiechamy się - życie jest piękne
Przy następnym kanale jakaś babcia woła 15 dolców - nie chce nam się już dreptać (45 stopni)
Płyniemy
co kanał to można cosik zakupić
Jesteśmy bardzo wcześnie dlatego mamy przyjemność pływania bez natłoku turystów którzy za godzinkę dwie tutaj dotrą
Bajkowo
Najazd białasów
na łódkach od owoców po obiadzik - wszystko...
No i glizdy dla turystów
ach te owoce...
nie wiem co ale fantastyczne
jakiś kandyzowany owoc słodki i kwaskowaty jednocześnie - w środku twarde jak kamienie pestki
Późnym popołudniem busikami, tuktukami i innymi środkami próbujemy totrzeć do Bangkoku
no i dojechaliśmy
kolacyjka
no i ostatnia impreza na Khao San Road
Nie rozdrabniamy się
Pijemy z wiaderek
Rano - cel lotnisko
Fajne pożegnanie z Tajlandią
Jesteśmy w Dubaju
Ostatni pośiłek
Następne już w Europie
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz