Pomysł na miejsce docelowe jak nigdy dotąd powstał już w styczniu, przedtem zawsze jeździliśmy w ciemno.
Co do zarezerwowania apartamentu przez internet ja i moja żona - mieliśmy największe obawy.
No ale w końcu decyzja została podjęta - szukamy przez internet i rezerwujemy.
W wypadzie do Cro uczestniczyły (na początku) trzy rodzinki - 11
osób, chcieliśmy zamieszkać wspólnie co przeważyło na poszukiwaniach w
necie.
Plan był prosty:
1. Musimy być razem.
2. Musimy być nad samą wodą.
Szukanie zajęło ok. 2 tygodni.
Po dwóch tygodniach - JEST - miejsce- bajka
Generale przygotowania zaczęliśmy dwa tygodnie przed wyjazdem.
Pierwszy zakup - CB-radio.
Polecam każdemu który jeszcze nie ma tego cuda, Ci co mają wiedzą
Jadąc już w dwa samochody - super rzecz, a i samemu fajna sprawa (wiesz co dzieje się na drodze).
Do naszej grupy dołączył jeszcze kolega z rodziną, niestety w willi
M. było już wszystko zajęte i przyjaciele mieszkali ok. 500m. od nas.
Do Cro wybrałem sprawdzoną drogę przez Cieszyn - Bratysławę - 86 -
Troszeczkę Słowenii - autostrada do Rawcy - i drogą lądową poprzez BiH
do Trpanji.
Można promem z Ploce lecz była duża kolejka i czasowo na pewno się to nie opłacało, finansowo również
Wyjechaliśmy w piątek o 15-tej po południu na miejscu byliśmy w sobotę o 11.30.
Cztery samochody, dużo przerw, jedna dłuższa - prawie trzy godzinna, także czas uważam za stosunkowo dobry.
O drodze tranzytowej pisał nie będę bo napisano dużo lepiej przede mną już o niej wszystko.
Droga na półwyspie nie jest zła (chodzi mi o drogę główną tj Ston - Orebic) o innych "dróżkach później.
Jak jeździliśmy po półwyspie a jeździliśmy dużo to na półwyspie
policji nie spotkaliśmy. Są na tej drodze proste na których pewna autka
"dość szybko" jechały ale ogólnie jeździ się tam ostrożnie.
Widok drogi pośrodku półwyspu:
No i HURA miejsce docelowe:
Po przyjeździe, lub raczej po wjeździe na promenadę do miejsca gdzie samochody czekają na prom - MASAKRA.
Ludzi sto tysięcy Przyjechaliśmy właśnie (niestety) na koniec mszy która odbywała się w porcie
Przyjechaliśmy w jedno z ważniejszych świąt religijnych (zresztą nie
tylko Chorwatów) Wniebowzięcia Maryi Panny - była odprawiana msza święta
na morzu.
Widok tylu ludzi, zero miejsca do parkowania naprawdę nas przeraził.
Nasz apartament "Willa Montana" znajdował się na ulicy zaczynającej
się od portu (praktycznie centrum). Ulica ta podąża wzdłuż wybrzeża ok. 2
km.
Po późniejszej rozmowie z właścicielem na ulicy owej niegdyś działki
pokupowali ówcześni bośniaccy prominenci, budując okazałe wille.
Swego czasu wjazd na tą ulicę - dzielnicę był dla postronnych osób niemożliwy.
Do dnia dzisiejszego gdy spacerowaliśmy ulicą do końca ("nasza "
willa była bodajże piątym domem - na szczęście wszędzie blisko - super) i
chciało się zejść z ulicy do morza to właściciele dawali nam wyraźne
znaki iż to teren prywatny i raczej tutaj nie wolno się zapuszczać.
Co do cen
My mieszkaliśmy na samej górze w największym apartamencie: 2 pokoje
trzyosobowe (małżeńskie łózko i jedno pojedyncze) 1 pokój czteroosobowy.
Każdy pokój posiadał własny balkonik (niestety bardzo wąski, ale długi )
Dwie łazienki, bardzo duża kuchnia i przeogromny taras.
Z tarasu wchodziło się:
- jedne drzwi wejście do kuchni,
- drugie drzwi wejście do przedpokoju z w/w pomieszczeniami
Bardzo dobre rozwiązanie.
Taras w kształcie litery L (duże ramie ok. 10m, małe 7m.)
Widoki z tarasu:
Cena za całość 1 doba 105 euro + 15 doba gratis
Bez względu na ilość Cromaniaków w nim przebywających.
Bardzo mili właściciele (ale to chyba norma, więc nie będę się rozpisywał).
Ojciec właścicielki (na którą wszystko to jest przepisane) notabene On to wszystko trzyma w garści.
Można z nim załatwić prawie wszystko: od wymiany pieniążków (lepszy o
dużo kurs niż w banku), po rakiję i rybki z dostawą do domu
Praktycznie od 1948 roku przyjmuje gości.
Willa została od tegoż roku systematycznie dobudowywana, znajdują
się w niej 5 apartamentów (3 - czteroosobowe, 1 - 6 osobowy, 1
dziesięcioosobowy).
Standard - czysto, schludnie, wystrój pokoi - lata 80-te (to jedyny
minus, jeżeli komuśą to przeszkadza i ktoś szuka komfortu typu
klimatyzacja, jacuzzi, telewizor plazmowy to tego tam nie znajdzie)
My na pewno tam wrócimy (jak będzie most czas przejazdu skruci sie ok. 3 godzin - super)
Jeżeli ktoś będzie się wybierał do "Montany" służę radą (jednego
apartamentu bym nie chciał zająć - ale to kwestia upodobań i osobny
temat)
Po przyjeździe, zrobieniu zapasów:
częściowej konsumpcji, przyszedł czas na zwiedzanie miasteczka:
Miasteczko niewielkie lecz bardzo urokliwe. od strony wschodniej (
od plaży Luka z palmami, obok plaży camping) biegnie przecudna ścieżka
"sataliste krajem mora" na której można spacerować (zakaz jazdy
rowerami) wzdłuż wybrzeża mijając szereg plażyczek, skałek z których
można poskakać. Ścieżka biegnie aż do portu.
Widok jednego miejsca z wielu na tej właśnie dróżce:
Widok z ścieżki na błotną plaże.
W dali widać piaszczystą plaże z palmami (to zdaje mi się Twoje królestwo dasuch?):
No i tak samo trzy dni pod rząd.
Lenistwo, lenistwo, lenistwo - przeplatane degustacją (bajka gdy teraz o tym myślę ale wtedy to już był przesyt).
Trzeba pomyśleć o jakiś wycieczkach...
W przerwie pomiędzy odstresowaniem pojechaliśmy do Orebica.
Orebic czy fajny?...
Koleżanka Renata gdzieś już napisała - Chorwackie Międzyzdroje. Ludzi bardzo dużo, fajna promenada biegnąca wzdłuż plaży:
I tak jakoś dla nas miasteczko bez klimatu. (nie chcę tutaj nikogo urazić, ale na pewno nie chciałbym tam wakacjować).
W przerwie spacerowania i kąpania oczywiście odstresowania ciąg dalszy.
Oto widok z naszej odstresowni (ostatnia kenoba idąc z portu):
Od tego klasztoru (po lewej stronie):
biegnie szlak na ... (co tu będę dużo pisał jak o zdobywaniu św. Ilii napisano przede mną wszystko).
Jedynie pozostał żal iż ja go nie zdobyłem (byłem uzależniony
niestety od pozostałej ekipy), ale jest jeden z wielu pretekstów by
powrócić.
Następnie udaliśmy się do przecudownego miasteczka Korcula.
Taka informacja woli odświeżenia bo pewnie na forum podawana już była.
Chcąc popłynąć na wyspę (bez samochodu) i pochodzić po miasteczku to
udajemy się do wodnej taksówki (kursują spod różnych hoteli), lub z
prawej strony portu co godzinę pływa pon jachtem motorowym ok.25 osób) i
płynie się z nim pod same muru Korculi.
Koszt po negocjacjach - 9 kuna.
Ni płynąc promem "Jadrolini" gdyż do miasteczka będziemy szli dobrych parę minut.
Korcula nas zachwyciła
Pod każdym względem od przepięknych uliczek począwszy(tutaj dom Marka P.)
Po urodziwe kobiety, może bardzo urodziwe?:
.
Niestety znów plan nie został wykonany w 100%.
Miał być sławetny taniec Moresca, i był (nawet dwa razy w tygodniu
lecz troszkę późno jak dla naszych dzieci bo o 21) ale znów jeden z
wielu pretekstów by powrócić...
W przerwie pomiędzy odstresywaniem pojechaliśmy na jeden dzionek do Duby
Peljeskiej. Super fajna mieścina, Gdy wjeżdżaliśmy (była godzina 10 w
południe) to wzbudziliśmy nie lada sensację.
Mniej więcej był to taki widok: senne, bardzo senne miasteczko
(mieścinka) parę ludzi właśnie co szykowało się do wyjścia na plażę aż
tu naraz wjeżdża "konwój" składający się z czterech samochodów -
popłoch. Po zatrzymaniu się w centrum (dostaniu grzecznego ochrzanu za
zaparkowanie jednego samochodu na czyjeś prywatnej posesji).
Po baaaardzo krótkim rekonesansie stwierdziliśmy iż przemieszczamy
się z "centrum" na początek plaży (od strony wjazdu do Duby).
Oto "nasza" plaża, widok w lewo - na "centrum":
i widok w prawo (w stronę Divnej i Trpanj):
.
Niestety nie zabawiliśmy tam tylko a dwie godzinki gdyż...OSY A dokładnie to całe roje, może dlatego plaża była puściutka
Nie wiem co się stało w tym roku ale przez cały czas mieliśmy towarzystwo tych małych...
Nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło, ale osy były i w
apartamencie ) pojawiały się po sekundzie jak zaraz wyciągaliśmy coś do
jedzenia).
Najdziwniejszą rzeczą było to iż nie jadły słodkiego a rwały,
dosłownie rwały kęsy kiełbachy (czasem nie mogąc ich nawet udźwignąć) i
dumnie odlatując wołały swoje kuzynki że jeszcze zostało troszkę
padlinki.
Przemieszczając się z powrotem:
zahaczyliśmy oto o co wszyscy zahaczają będąc w tych stronach (oczywiście pomiędzy odstresowaniem):
Nie chwaląc się przepłynąwszy wpław tę kupkę kamieni:
Zimne karlowacko bardzo smakowało, szczególnie z jednymi z pyszniejszych "gawuni" jakie jadłem:
Kontynuując zwiedzanie Peljesacu, pewnego dnia w poszukiwaniu uroczych
zakątków (gdzieś w drodze do Crkvice za Kuną) trafiliśmy na przepiękną
kapliczkę - kościołek Św. Nikoli:
To wspaniałe widoki z szczytu, obok kościółka:
To mój starszy:
i z młodszym:
Po skonsumowaniu doznań wizualnych przecudnych widoków (oraz
ponaglających gestach naszych dzieci - iż MY CHCEMY DO WODY) zjechaliśmy
do jednej z pierwszych zatoczek w tym dniu:
Niestety kolega dasuch dzień wcześniej skutecznie zraził naszego przyjaciela i towarzysza w podróży o sposobie jazdy oraz drogach na półwyspie (w szczególności o drodze przez tunel ) ) .
W naszym przekonaniu droga do Borak-a to PIKUŚ (pan pikuś) w porównaniu z zjazdem do Crkvice lub Prapratnej.
To zjazd:
W dole co rusz widać było wraki po wczasowiczach którzy przesadzili z nadmiernym odstresowaniem
No ale "nic to Baśka, wojna - męska rzecz".
Po zjeździe ukazał nam się piękny widoczek:
Nasze pociechy skakające z molo:
Po kilkugodzinnym zażywaniu przyjemności udaliśmy się na oddaloną parę kilometrów "mieścinę" Prapratna:
Jest to bodajże najpiękniejsze miejsce (na równi z Borak-iem) na półwyspie.
Ale w/g nas - przyjechać poodstresować się i wrócić do Trpanj.
W Trpanj wszędzie blisko
Były momenty gdy jechało się...
... jechało i naraz koniec
"szlajfa" i z powrotem
W zatoczce w Prapratnej są i małe "sezamkowe" plażyczki:
jest nawet :
Jest Superowe molo na którym w rządku pomurowane są grile.
Już wyobrażam się co dzieje się tam pod wieczór - wielka imprezka.
Domów stosunkowo mało i wszyscy czują się jak w rodzinie
Medjugorie
Czy warto? Trudno powiedzieć, pod względem religijnym nie do końca
uznane miejsce objawień (ale pewnie każdy to słyszał, czytał więc nie
będę się rozpisywał).
Powiem szczerze, po wcześniejszej lekturze Forumowiczów Medjugorie nie było w planach.
Opisywane jest jako tłumy ludzi, kramy z tandetnymi dewocjonaliami itp. Ale jak się bliżej przyjrzeć, to gdzie tego nie ma?
Częstochowa, Licheń, Św. Lipka...
Lecz nasi znajomi mówią iż muszą. Jak mus to mus - jedziemy.
Wyjeżdżamy z Trpanj przed 7, okolice Trstenika i ups, pierwsza przygoda
Jedna rodzinka stwierdziła iż nie wie czy wyłączyła żelazko
Prawie godzinka w plecy
No ale "nic to Baśka, wojna - męska rzecz" jedziemy dalej bez przeszkód i wiele miłych niespodzianek po drodze
Dotąd Bośnia kojarzyła się nam z "dzikim krajem" a tu miłe kuku.
Pomijając niższe ceny (praktycznie za wszystko), widzimy dookoła
piękne domy (zbliżone gustem i architekturą do "naszych") z firankami
(rzadkość w Chorwacji).
Taki oto obrazek - stajemy gdzieś w jakiejś wiosce totalne zad...
(chcieliśmy odbić troszeczkę z głównych dróg, poznać "naturlich" Bośni),
wstępujemy do baaardzo małego sklepiku, kupujemy wodę płacąc w Euro i
pani wydaje nam... W EURO (po zresztą bardzo, bardzo dobrym kursie).
Niesłychane w Chorwacji nigdy się z czymś takim nie spotkałem, nawet w
dużych mieścinach. Płacąc w euro wydawali mi zawsze w walucie
miejscowej.
Około 11-tej przyjechaliśmy na górę objawień.
Ludzi (byliśmy tam w poniedziałek) nie było dużo.
Porada: Jechaliśmy od centrum (lepiej przejechać centrum i skręcić w
prawo) gdyż chcieliśmy widzieć, zobaczyć jak najwięcej. Przejazd przez
centrum w kierunku góry objawień prowadzi bardzo, bardzo wąskimi
uliczkami. Przejeżdżamy wejście na górę (mijając ją po prawej stronie),
po dwustu metrach jest mały parking - bezpłatny
Wejście na górę poznać rzeczywiście po licznych kramach i sklepikach
Ale uważam nie jest źle, Nie ma nikogo nachalnego co na siłę próbuje wcisnąć nam tandetny medalik jak to bywa gdzie indziej...
Podchodzimy pod górę na której zaczyna się faktyczny szlak pielgrzymkowy i nie wygląda to najlepiej:
No SUPER zaczyna mi się podobać. Naprawdę super.
Zero pamiątek, zero wysublimowanego przepychu... Prostota, Milczenie, Prawdziwe Pielgrzymowanie.
Po to właśnie jedzie się w takie miejsca (spotkała mnie naprawdę
bardzo miła niespodzianka - i tu naprawdę potwierdza się reguła, są
gusta i guściki).
Po chwili wpadam na szalony pomysł kto ma dużo grzechów na górkę musi wyjść boso.
O dziwo, wszyscy podchwycili i ruszyła ekipa 6-ci dużych, 4-ech
małych (oraz jedna najmniejsza noszona na rękach) boso po ostrych
niekiedy aż za bardzo "kamyczkach"
W połowie "górki" droga rozwidla się i w prawo idzie się na miejsce
objawień, a do góry drogą krzyżową obchodzi się górkę trafiając również w
miejsce objawień.
Krótka decyzje i idziemy dalszą "dróżką"
Przeżycie - BEZCENNE.
Z Medjugorie zabraliśmy oczywiście kilka pamiątek:
"Przecudny Kamyczek" który pokaleczył mi stopę i troszkę "Zielska" które po zasuszeniu całkiem nieźle się prezentuje
Także jeżeli zapytacie o Medjugorie WARTO
Jako iż wędrowaliśmy w największym słoneczku, wartało by się schłodzić
(Niestety inne atrakcje Medjugorie musieliśmy się darować ze względu
na nasze pociechy spragnione wody - szkoda, lecz jest następny pretekst
by wrócić)
Kierunek:
Tak tak BAJKA - Wodospady Kravica
Po wyjeździe z miasteczka kierujemy się w prawo, następnie za stacją
benzynową również w prawo przez Mieletinę docieramy do głównej dróżki 6
i tradycyjnie w prawo na Ljubuski.
Teraz są dwie opcje - "nasza" i pozostałych.
Wszyscy albo prawie wszyscy jadą drogą nr 6 do czasu aż jest zjazd na wodospady. My jako żeby nie było nudnie
skręciliśmy zaraz za rzeczką Trebizat w lewo i przez szereg
"mosteczków" (masakra) (notabene przy każdym z nich plażyczka bardzo
fajnie zagospodarowana z jakimś barem) dojeżdżamy do Stubica za nią w
prawo do góry i na czuja Przez naprawdę baaardzo ciekawą drogę (nie mniej ciekawą niż ta do Prapratnej) przedzierając się przez ciernie
Zjeżdżamy w dół Konsternacja, oprócz naszych trzech (teraz to już na pewno terenowych)
Stoją jeszcze dwa samochodziki - jeden oczywiście czeski i miejscowy.
No ale przecież słychać szum wodospadu. Idziemy bardzo malowniczą ścieżką:
I naszym oczom ukazuję się przecudny widok:
No i zaczęło się Szaleństwo
Jednym z piękniejszych miast (w/g Pascala najpiękniejsze) BiH jest:
Uważam iż to miasteczko jest trochę "zaniedbane" i "pomijane" przez Cromaniaków.
Wszyscy walą do Mostaru, a nam podobał się Pocitelj
Leżące nad brzegiem Nerwtwy niegdyś siedziba piratów miasteczko w którym czas stanął w miejscu:
W mieścince znajduje się meczet
Oraz górujący nad całością turecki zamek (niestety jego korodujące ruiny).
Do wieży i na mury można (jeszcze?) wejść za friko.
Naprawdę "troszeczkę wysiłku" w upalny a nawet bardzo upalny dzień rekompensuje widok - BAJKA
Żeby nie było iż nie dotarliśmy (jak ktoś nie uwierzył w colę, bo sam nie wieżę).
Mostar jak Mostar, krótko - bajka. Nie przepraszam - Baśń.
Było dużo o Nim na forum.
Co tu dużo pisać?
Jedzenie dobre, tanie, pyszny chlebek i bardzo dobre ciacha
Ludzie mili, ten pan poniżej (pewnie każdy się z nim zetknął bo pojawia się w kilku relacjach), rzekomo bywał w Polsce.
Był w Krakowie, Zakopanym i w ...Katowicach
Bardzo turystyczne miasteczko nie powiem.
No i dreptanie, zwiedzanie, dreptanie, zwiedzanie.
Dużo mosteczków, widok z jednego z nich:
Ogólnie - może być
Wszędzie dobrze ale najlepiej w:
a jeszcze lepiej na tarasie
Jeden dzionek odstresowywania
Mały rekonesans po Trpanj.
Chodząc do kościółka:
Nie sposób nie natknąć się na przepyszne:
Przepyszne zwłaszcza z travaricą (na sposób tequili, tylko bez soli - bajka).
Zakupy robiliśmy w tym sklepie (chyba najtańszy w centrum i było wsio)
Będąc w nowych miejscach staram się zobaczyć "ostatni apartament - miejscowych"
Niektóre z małych cmentarzy, urzekają.
Cóż taka moja mała słabość (jedna z wielu? )
Janioł już był w kilku relacjach, ale pozwoliłem się Go wkleić jeszcze raz - bo piękny jest.
A i widoczek z cmentarza niczego...
Przeglądając i wklejając teraz te zdjęcia można śmiało powiedzieć
"Żal będzie odchodzić na drugi świat jak tyle się widziało", a ile przed
nami...
Widok z molo na hotel Faraon, w prawo czwarty dom to nasz.
Niestety nie zmieścił się :
C.D.B.
Całkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń