"Pyszne" szaszłyki
Owoce
i coś jeszcze - na wynos...
No i kwiaciarnie z lotosami
Świątynia - burka?
Wat Kate
No i nieodłączny - król Rama IX
Na ulicach mnóstwo salonów masażu
Tutaj masaż stóp
W sklepach różnorakie przyprawy
Idziemy coś zjeść
i się napić
Piwko w "termosie" - bajera
Po piwku przyszła ochota na mocniejsze trunki
Pani serwuje tylko drinki
Co tu ROBIĆ??????????
Mile rozpoczęty wieczór kończymy w hostelu przy duuużo mocniejszych trunkach
z uwagi na dość drastyczne tempo (jak na 2-gi dzień w Tajlandii) zdjęć nie zamieszczę
(kilka absolutów pękło)
Jutro sobota - dzień trzeci
Jutro wyruszamy na trekking - trzeba się "oszczędzać"
Jedziemy do Jungli
ostatnie zakupy
no i się ładujemy
jakoś suszy po wieczorku
nasz przewodnik (jeden z 2-ch)
no i my
nasz reporter
Po drodze z dachu pikapa takie widoczki
Przed wejściem zaserwowali nam obiadek (ryż z ryżem)
Po obiadku kąpiel
Przejeżdżamy do świątyni węży
fajny widoczek
poruszamy się na wysokości 1500- 2000 mnpm.
No teraz to jedziemy się już przejść
Wchodzimy do jungli
Pierwsze koleżanki
i koledzy
Dochodzimy do miejsca w którym będzie dane nam dziś spać
"Cześkowa" przygotowuje kolację
Ciekawe co będzie
Nasza sypialnia
łazienka
jadalnia
ogólnie rzec biorąc ful wypas
Ranki są chłodne
nigdy nie myślałem iż zmarzną w jungli
parzymy herbatę, kawę
"Cześkowa" przygotowuje śniadanie
Po śniadaniu idziemy dalej
Trekkingu ciąg dalszy
2-gi dzień
Wyruszamy
Nad naszymi głowami co chwilka domek drzewnych mrówek
DUUUUŻE i bardzo żarłoczne
Termitiery
A my idziemy
poruszamy się jak wcześniej pisałem na wysokości około 2 tyś. mnpm.
Nudy
Nic się nie dzieje
Odskakuję w bok nazbierać grzybków na śniadanie
idziemy...
Kwiaty jungli
jak fajna kałuża z wodotryskiem to się kąpiemy nie zważając na gady, płazy i inne robactwa
O tej porze panuje jeszcze susza
ale to chyba dobrze - iść tutaj w błotku???
Zagrożenie tygrysami wliczone w cenie
W plecakach mamy wcześniej przygotowane Lunchboxy
Tutaj uwieczniony przez kolegę sposób produkcji
tu Lunchbox z ryżem
bywały smaczniejsze z makaronem i kiełkami
miseczka ryżu
na liść bananowca

a dalej to taśmowo
Tutaj już konsumpcja
i idziemy dalej
Korę, a dokładnie miąższ pod korą jest żuty tutaj przez okolicznych Indian
Bardzo cierpki specjał
nie dla mnie
Tego to się nawet "Cześki" bali
Skolopendra lub wija?
Czarne wdowy
no i mrówki...
idziemy...
Dochodzimy do wioski
Dochodzimy do wioski Karenów
Domki typowe
Na palach
Do każdego domku wchodzi się po schodo-drabinie
Po przyjściu otaczają nas dzieci
Daję im kilka długopisów po czym chętnie pozują do zdjęć
W miejscowym "sklepiku" prosimy o coś do picia
ERROR
w "sklepiku" jest po jednej butelce miejscowych lemoniad i wody
"Czesiek" przynosi wiaderko wody
Dziwi się iż jakoś nikt się nie kwapi do gaszenia pragnienia
Mówi coś lokalsom i ci rozbiegają się na chwilkę do swoich chatek przynosząc butelkowane wody
Jesteśmy uratowani


Dreptamy dalej
Nad głowami mnóstwo domków "ciekawskich" mrówów
Nie przepuszczamy tym widoczkom
A co tam węże, aligatory, pajączki..
Dreptamy...
Znajdując nowych przyjaciół
rzekomo to coś nie gryzło
Późnym popołudniem dochodzimy do naszych sypialń
Słonik przyniósł skrzynkę wyłożoną lodem z "napojami" chłodzącymi
Jest szansa iż dotrwamy jutra
Przygotowujemy spanko
myjemy ząbki
Bo później może być różnie
"Cześki" przygotowują wieczerzę
Po kolacji zajęcia kulturoznawcze
Miejscowy folklor za dużo wypił (czyt. 1 kieliszek)
W śpiewie go nie pobiliśmy
A byliśmy dobrzy...
Późnym wieczorem
Wczesnym rankiem zasypiamy
o ile kto może spać
W nocy jungla zaczyna koncert
Trzeszczy
Skrzypi
Ryczy
Jazgocze
Gwiżdże
Świergota
Stuka
Szumi
Nawołuje
Po prostu ŚPIEWA....
Jest naprawdę głośno
żeby już był ranek uf...
Rano suszy jak diabli
Prawdopodobnie klimat jungli tak wpływa na organizm
Wstajemy
Pijemy Changa
Już lepiej
Można wypić kawkę
Jemy śniadanko
I robiąc dobrą minę...
Dreptamy dalej
Co niektórym temperatura daje się we znaki
Dlatego "Czesiek robi im z liści czapeczki
Temperatura w normie
W cieniu niecałe 40 stopni
Można wytrzymać
Po drodze widzimy "dzikie" słonie
Schodzimy niżej
Są jakieś wioski
Zwierzęta
Robi się coraz bardziej zielono
Doszliśmy do czegoś fajnego
Dreptamy

Dreptamy poznając nowych przyjaciół
Dochodzimy do miejsca spoczynku
Doszliśmy
Bez komentarza
Odkażamy się po ciężkim dniu
Wcześnie rano kiedy wszyscy śpią
Udaje mi się upolować czarną pumę
Ten dzionek będzie lajtowy
idziemy - jedziemy do słoniarni
Mały postój
Kuchnia w restauracji
ładujemy się na pikapy i na słonie!!!!
6 dzionek naszej podróży
Po zajefajnej nocy, muzyczce gitarowej "naszego Cześka", wypaleniu z nim paru skrętów (oczywiście z tytoniu)
[Skręty coś ala cygaretki z filtrem z miejscowej gazety
Zakupiłem parę woreczków jako suweniru - robiły furorę]
Udajemy się do słoniarni
Słoń jak jest - każdy widzi
Pierwsze to należy się ze słoniem zaprzyjaźnić
Słonie posiadają słoniowy apetyt
"Cześki" dają nam bananki i wchodzimy na słoniki
I tu zaczynają się schody
Słoń bez paliwa - znaczy się banana - nie pojedzie
Jego trąba cały czas sięgała do tyłu wołając DAJ
Jak się nie spełniało oczekiwanych żądań
Zostałeś obsmarkany
BAJKA
No ale Polak potrafi
Rzucając banankiem przed słoniem - słoń rusza
I tak wkoło
BAJERA
Ruszamy
Droga prowadzi przez wąwóz, a następnie stromo pod górkę
Po przejażdżkach na słoniach jedziemy dalej samochodami na obiad
Jem również z "Cześkami"
nam robią jedzonko "pod amerykanów"
Oni wtranżalają swoje
Jest pysznie-ostre
Naprawdę ostre!!!
Po obiadku spływ tratwami bambusowymi
Fajna frajda
Wszyscy mokrzy
Dobrze iż z nami płynął fotoreporter WOJTEK - dał radę:







a to moje - niestety zamoczonym Soniakiem
Po wodnych atrakcjach kończymy wypad po jungli parku narodowego Inuin i busem w "wesołych" nastrojach udajemy się do hostelu w Chiang Mai
W hostelu jesteśmy około 17
Prysznic
Piwko
Prysznic
Piwko
Prysznic
Wieczorem idziemy na miasto
Aparatu nie biorę bo będzie się za dużo działo
Junglę trzeba odstresować
Pierwsze to idziemy na masaż relaksujący - zasypiam
Po godzince jak nowo narodzony
Następnie knajpa (działo się)
Rano pobudka o 4.30
Planowanie jak to opisał reporter W.
Jedziemy na granicę Birmańską busem
Masakra
Piwo
Wódka
Whisky
o 10 dojechaliśmy
Coś jemy jeszcze w Tajlandii i przebijamy się do Myanmar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz