czwartek, 27 grudnia 2012

cz.8 Uganda + Sudan Południowy

Do Kakua coraz bliżej
Docieramy do Koboko

Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek



Cieplutko
Fajnie iż popadało, troszkę się schłodziliśmy

Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek



Znajdujemy jakąś norę malaryczną na spanko.
Jest dobrze.

Robimy mały rekonesans po okolicy


Tam w oddali to Kongo
Regularna wojna



Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek

Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek




Jakoś nam dopisuje dziś szczęście.
W oddali widzimy nagusieńkiego Czesia niosącego dwa tobołki.

Na nasz widok Czesio ubiera się pośpiesznie, i podchodzi do nas


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 638)Obrazek





Gawędzimy z nim trochę, obdarowujemy go breloczkiem, jest w siódmym niebie.
My też.

Okazało się iż jest On z plemienia KAKUA!!!!

Co prawda troszeczkę ucywilizowany, ale Kakua.

Obiecuje nas zabrać jutro do Wioski.
Godzi się na króciutką sesję.




Powiększ (rzeczywiste wymiary: 510 x 765)Obrazek


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 510 x 765)Obrazek





Pytamy o zwyczaje panujące w wiosce
- mówi iż byśmy raczej nie robili żadnych zdjęć. Czesie z Kakua są "troszkę" drażliwi - nie jest dobrze

Pytamy o kuchnię Kakua, czy to prawda iż jedzą ludzi??

Śmieje się do rozpuku.
Ludzi? oczywiście iż nie (uffff) przecież Kakua nie są Kanibalami.
- jest dobrze

Kakua ludzi nie jedzą i nigdy nie jedli - mówi.
Od czasu do czasu napatoczy się jakiś Pigmej to się go wciągnie, ale Pigmeje to małpy - dodaje. Małpy są dobre, a szczególnie te malutkie...

Nie pytamy go już o gusta kulinarne.
Zabieramy Czesia-Kakua z soba do "naszej" nory malarycznej aby go jutro nie szukać.



Co przyniesie jutro.....???






Wstajemy bardzo wcześnie.
Dzionek zapowiada się bardzo pięknie, przyświeca słoneczko, o świcie temperaturka powyżej 30 stopni.
Super

Wspaniały dzień aby spotkać się z ludożercami Kakua.

Śniadania nie jemy aby zbytnio nie eksponować naszej tkanki "mięśniowej" (u mnie to i tak bardzo nie zdało rezultatów)

Bierzemy motory i śmigamy do Kakua

Czesio mówi aby schować aparaciki bo możemy nie dojechać za szybko (albo wcale) do wioski. Idziemy za jego radą.

W czasie jazdy mijamy parę Cześków czających się w dżungli i dzierżących karabiny.
No, na pewno nie będziemy się nudzić, myślę sobie.

Po dwóch godzinkach dojeżdżamy.
Czesie kierujący motorkami mówią iż dalej nie jadą, to dobrze bo ryk motorów znów spłoszyłby nam miejscowych (chyba że nie są płochliwi?).
Umawiamy się z nimi wieczorkiem w tym samym miejscu, wymieniamy numerami telefonów (to nic iż nikt nie ma zasięgu, wymienić się można).

Dreptamy do wioski.


Widoczki wspaniałe, nie można się opanować


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek





Dochodzimy do pierwszych chat


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 639)Obrazek


Jest dobrze, a nawet bardzo. Z daleka widzimy iż wszyscy w wiosce latają na golasa.
Natürlich
Super

Nasz Czesio mówi abyśmy poczekali, zejdzie porozmawia z wodzem.

Czekamy


Po jakimś czasie nasz Czesio daje znaki abyśmy weszli do wioski

Wchodzimy a tu d.....
Wszyscy się poubierali

Nic tam Baśka.... gawędzimy sobie z wodzem,
Standardowe dialogi:
- po co?
- dlaczego?
- skąd?
- jak?
- no ale po co?
- .....

Wodzu pozwala nam na parę zdjęć - siebie...


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 510 x 765)Obrazek





...i jego jednej z żon


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 510 x 765)Obrazek


Czesiowa-Żona ubrała co miała najlepszego, nawet pochwaliła się grzebieniem wpiętym we włosy


Koniec sesji, Czesie nie chcą być utrwaleni. Szkoda.


Naraz z jednej z chat wylatuje nagi Czesio
Wylatuje... Wybiega z chatki używając nóg i rąk (bardziej tych drugich). Niczym małpa obiega nas w koło.
W ustach Czesio trzyma zębami krótki miecz (w tym plemieniu - wiosce) wszyscy chodzą z mieczami (nie maczeta, nóż a miecz).
Czesio upodobał sobie mnie (jako iż "większy") i zaczyna krążyć na czworakach wokół mojej osoby.

Naraz zatrzymuje się przede mną ujmuje miecz w swoje czarne rączki i olbrzymim zamachem celuje w moje serducho....

...zasłaniam się ręką. Miecz (na szczęście nie tak ostry) rani mi dłoń i robi szramę na ramieniu.
Drugą ręką łapię Czesia i chwilę się turlamy po ziemi.
Wesoło.
Czesio "troszkę" zgrabniejszy, wiadomo chowany w dżungli, ma nade mną "niewielką" przewagę.
"Prawie" udało mi się zdobyć przewagę lecz naszą zabawę przerywa Czesio-Wodzu.
Mówi żebym wyluzował.
Czesio-Mieczowy pierwszy raz widzi białego muzungu i chce się tylko przekonać jakiego koloru jest moja krew.

Na potwierdzenie tego Czesio-Mieczowy łapię mnie za zranione łapsko


Powiększ (rzeczywiste wymiary: 958 x 718)Obrazek


i wytacza parę kropelek posoki.
Normalnie to mi sączy się błękitna, ale iż Czesio jest facetem w dżungli chowanym nie za bardzo kolory rozróżnia.
Swoimi oczkami widzi czerwień.
Chyba mu pasuje, jest ok.

Pyta czy napiję się z nim piwa?
No dooobra, godzę się
Prowadzi mnie przed swoją chatkę gdzie drugi z Czesiów napieprza na bębenku.
Nieźle.

Odwracam się wołając Johna aby się przyłączył.
W oczkach Janka widzę przerażenie
Co jest kaman???


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz