Po 12 godzinach jazdy jesteśmy na granicy
(Niestety tutaj nawet
nie wyciągamy aparatów - bardzo dużo ludzi z bronią każdej maści - od
kałachów po obrzyny których nawet John Rambo by się nie powstydził.
Fotka = kulka).
Nimule
Wszyscy muszą opuścić autobus
Trzeba się odprawić, załatwić formalności emigracyjne itd.
Normalka - jak to na granicy
Tak, ale gdzie to wszystko załatwić - nikt nic nie wie
Chodzimy pytamy. Mnóstwo Cześków - tylko my biali. Jakoś wszyscy na nas dziwnie się patrzą. Wzbudzamy sensację.
Wzdłuż drogi murzyńskie haty, jest i parę baraków blaszanych.
W jednym z nich załatwiamy formalności.
Wszyscy zdziwieni, przeważnie muzungu granicę przekraczają z obstawą, i jakiś Czesio załatwia wszystko za nich.
A my sami i to w dodatku "turystycznie"
(W
ambasadzie w Kampali, było troszkę czasu i przewertowałem książkę próśb
o dostanie wizy do Sudanu Płd. - byliśmy jedynymi którzy ubiegali się o
wizę turystyczną).
Przechodzimy przez rzekę oddzielającą Ugandę od Sudanu Południowego.
Jesteśmy w Sudanie
Za granicą oczekujemy z naszymi współtowarzyszami autobusu naszego pojazdu.
Brak cienia.
Południe.
W słoneczku przeszło 50 stopni.
Oddaliliśmy się nico od równika, przestało wreszcie padać. Fajnie ciepło.
Jak się okazało nasz autobus coś przemycał, czekamy prawie cztery godzinki.
Super.
W Nimule zakupić można wszystko.
Czesie z naszego autobusu dokupują jeszcze kur (niektóre z Kampali już padły).
My u lokalnej mafii zakupujemy troszkę waluty - szyling połudnowosudański.
Po wygrzaniu się na słoneczku, ruszamy w kierunku stolicy.
Od Nimule do Juby położono niedawno (jako jeden z nielicznych) asfalt
Droga bajka.
Przed 20.00 jesteśmy w stolicy.
ŁAŁŁŁ
Stolica - Juba "nieco" odmienna od Kampali (ale to później)
Bierzemy trójkołowe boda-boda i jedziemy do zaprzyjaźnionych Polaków, mieszkających na stałe w Sudanie.
Ciemno jak w d..... u murzyna.
Mamy
"troszkę" trudności z trafieniem, "KOLOLO" niby "ulica" jedna z
główniejszych w stolicy (znajduje się na niej ambasada amerykańska i
jeden z większych hoteli), zaraz za ambasadą i hotelem świat się kończy
MASAKRA
Po podróży jesteśmy barrrdzo odwodnieni. Dużo pijemy dziśiejszego wieczora.
Po przebudzeniu myślę iż jeszcze śnię
Gdzie ja jestem???
Widoka naszej ulicy
Ful wypas - są i ogródki piwne
Po lewej kontenery w których mieszkamy
Bezpieczeństwo:
Wszystko przez Czesia Józia (Joseph Kony)
Dobry materiał omawiający Józia:
https://www.youtube.com/watch?v=Y4MnpzG5Sqc
W Sudanie jako tako dzieci żołnierzy jest mało ale są.
Wszystko
zaczęło się w Ugandzie. (ale to później nie wyprzedzajmy faktów).
Dopóki Czesio Józio mordował swoich współbratymców wszystko było ok.
Czesio Józio działał aktywnie od 1987 roku - ale światu to nie przeszkadzało.
Ale Czesio Józio zaczął tracić siły i przeniósł się do Konga
W Kongo - złoto, diamenty nie spodobało to się "nam białym",
wybuchła wojna,
w 2001 po 11 września USA wszystkich niewygodnych gości nazywa terrorystami nazwano i Czesia Józia.
Oskarżono Czesia Józia i jego ugrupowanie o zbrodnie przeciwko ludzkości (szkoda iż tak późno)
Czesio
Józio zamieszkuje sobie dzisiaj w Sudanie Południowym (rzekomo nikt nie
wie gdzie - parodia byśmy się z Johnem uparli to mielibyśmy jego
autografy), robi sobie wypady do Ugandy i jest luz.
Plan na dziś to zobaczenie Nilu Górskiego - Bahr al-Dżabal
Nie ma ciśnienia, bierzemy aparaty i poznajemy stolicę, po drodze szukając Nilu
W pobliskiej "restauracji" - jemy śniadanko (wypijamy po nilu).
Co do jedzonka
Lubię poznawać kraj w którym się znajduję od kuchni, raczej jem wszystko co Cześki (w Afryce też jadłem - ale...
W Azji jadłem na ulicy różne potrawy z wiadra, kawę piliśmy z wiadra. Co inne wiaderko tym pyszniejsze jedzonko.
Pycha.
W Afryce Czesie też serwują jedzonko z wiadra - ale czy dobre?
Uważam ohyda.
Potrawy wyglądają jak żarełko dla świnek i prawdopodobnie tak też smakuje żarełko dla świnek.
W Azji też Czesie jedzą rękami, ale tak jakoś higienicznie.
Nie wiem, dla mnie załamka - parodia jedzenia
(W
niedzielę w programie Makłowicza, autor również "był w Afryce"
Zanzibar. zachwycał się potrawami, wierzcie w Sudanie takich cudów nie
doświadczycie. Oczywiście w jakimś hotelu 6-cio gwiazdkowym na pewno -
ale czy to Afryka?.
W wioskach kasawa (którą omawiał Makłowicz) jest
barrrrdzo bezpłciowa, matoke? je się to po prostu aby wypełnić żołądek.
Zero finezji smaku
Ano nic idziemy zdobywać stolicę
Jak stolica to i sportowe kluby, ekskluzywne sklepy, salony...
Nad głowami zamiast gołębi ptaszki z rodziny jastrzębiowatych - Kanie rude - miliony
Targowisko. Idziemy focimy
Cieplutko. Nawet Cześkowej
można zakupić ryż, fasolę, kawę zmieloną, ziarnistą...
węgiel drzewny
Niektórym nie podoba się nasze focenie...
Co chwilkę zatrzymuje nas jakiś Czesio w okularach z złotymi
(plastikowymi) oprawkami) , pyta dlaczego robimy zdjęcia, po co tutaj
jesteśmy, dlaczego robimy zdjęcia no i dlaczego robimy zdjęcia...
Troszkę to denerwujące
siadamy w mile wyglądającej restauracji
Cześkowa robi na naszych oczach matoke
Świeże właśnie przywieźli
jest też ryż z białkiem
Ful wypas
U sąsiada można zamówić koziołka, antylopę
można coś z drobiu (świeże kaczuszki) np. flaczki drobiowe
można i coś z ryb, np tilapie (niby wysuszone na słoneczku a jeszcze się ruszają - larwy, muszki) pychota
Po obiadku idziemy dalej, podziwiając i szukając Bahr al-Dżabal
"Kopalnia" węgla drzewnego
Młyny
Zaraz ich zjedzą
Idziemy
Czy w Sudanie niebezpiecznie jest????
Hmmmm
Przyjaciele u których zatrzymaliśmy się do Sudanu Południowego (niektórzy) przyjechali dwa lata temu.
Zamieszkali w kontenerach, urządzili sobie ogródek, żyli fajnie z czesio-sąsiadami
Pewnego dnia (wieczora) do ich "domków" przyszli czesie-bandziorki.
Zabrali wszystko, resztę poniszczyli. Znajomi ledwo z życiem ocaleli.
Po wyjściu cześków-bandziorków, znajomi racząc się
Wpadli na pomysł.
Ogrodzili wysokim betonowym płotem z zasiekami z drutu kolczastego "domek" i dla ochrony zatrudnili cześków-bandziorków.
Czesie-bandziorki zamieszkali z nimi (śpią w "pomieszczeniu" przy bramie) - jest git.
Czesie-bandziorki to tajna policja
Charakteryzując się przeciwsłonecznymi plastikowymi złotymi okularami oraz sygnetem z kości słoniowej (bardziej wtajemniczeni).
Można
ich spotkać praktycznie na każdym kroku. na "drogach" przelotowych co
kilka- kilkadziesiąt kilometrów stawiane są checkpointy (punkty
kontrolne) na których czesie-bandziorki kontrolują (zabierają co się
żywnie podoba) wszystkich.
Po zatrudnieniu "ochrony" - spokój jak u mamy
My
mieszkając u znajomych którzy mówili co prawda aby poruszać się nie
pieszko a boda-boda, oraz wracać do "domku" przed zmrokiem - raczej nie
stosowaliśmy się do ich zaleceń. Wariaci
Codzienny rytuał powrotu muzungu (nas) do "domku.
Przychodzimy (oczywiście ciemno jak to w d.....e u Czesia) i delikatnie kopiemy w metalową bramę.
Po chwili czesio-bandziorek krzyczy grzecznie po murzyńsku aby klienci pukający w bramę spie........i.
Pukamy drugi raz, otwiera się sztaba (wizjer) i czesio-bandziorek wystawia przez nią karabin.
Jak
czesio-bandziorek nie słyszy aby ktoś uciekał (w tym momencie
przewaznie wszyscy odpuszczają - pierwszy raz my też chcieliśmy)
wystawia swoją główkę.
Widząc nas czesio-bandziorek wylewnie się wita (gość w dom...).
Spokój
Archiwum bloga
-
▼
2012
(12)
-
▼
grudnia
(10)
- cz.10 Uganda + Sudan Południowy
- cz.9 Uganda + Sudan Południowy
- cz.8 Uganda + Sudan Południowy
- cz.7 Uganda + Sudan Południowy
- cz.6 Uganda + Sudan Południowy
- cz.5 Uganda + Sudan Południowy
- cz.4 Uganda + Sudan Południowy
- cz.3 Uganda + Sudan Południowy
- cz.2 Uganda + Sudan Południowy
- cz.1 Uganda + Sudan Południowy
-
▼
grudnia
(10)
-
►
2011
(4)
- ► października (4)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz