Po drodze po raz któryś, kolejna "przygoda".
Dochodzimy do wprawy, zajmuje nam to parę minutek

Po drodze widzimy pierwszych Hamerów ciągnących na targ do Dimeki.
No to trzeba i nam się tam udać...


Na przedmieściach "miasta" Czesie idące na targ muszą się wyporządzić w publicznej toalecie







W Dimece oczywiście pierwsze kroki kierujemy do jadłodajni

Posiliwszy się co nieco (Adrian zostaje, jakoś mocne jeść mu się chce) idziemy w miasto...





Zamężne Czesiowe Hamerskie noszą na szyi takowy poniżej widoczny "wisiorek".
Wszystkie te ozdoby są niezwykle ciężkie...



Łazimy po targu w Dimece.
Fajnie
Aparaty goreją










Po to właśnie przyjechaliśmy
LUDZIE, osobowości.
Jesteśmy w raju

Aha, ten "wisiorek" oznacza przede wszystkim pierwszą żonkę (i tu widać brak Johnego, On zaraz by mnie sprostował)

Blizny...
Tutaj widać Czeskowe które chcąc przypodobać się przyszłemu mężowi dają mu kij aby Czesio ich sprał
Więcej szczegółów będzie troszkę później...





Johny poznaje nowe znajomości

















Zwróćcie uwagę na te "obrączki"
Waży to ustrojstwo troszkę ale Cześkowym to nie przeszkadza.
Czegóż to nie robi się dla mody



Barwnych obrazków nie brakuje, żal ich nie pokazywać więc:





Niektóre (ale zdecydowana większość) Cześków przychodzi na targ z dwoma tykwami zboża, butelką tłuszczu, wiaderkiem bananów.
Handel.
Idą tak niekiedy kilka dni aby cosik sprzedać, po czym zakupują jakieś niezbędne artefakty





Te patyczki w ustach to ichniejsze szczoteczki wraz z pastą do zębów
Czesie żują odpowiednie gałązki drzew które wzmagają wydzielanie śliny, która oczyszcza zęby z resztek pokarmowych. Dodatkowo działają wybielająco na zęby, zapobiegają chorobom dziąseł oraz odkładaniu się próchnicy i płytki nazębnej.
Próbowałem oczywiście - bez smaku




Czasem trzeba sobie rączką (paluszkiem) pomóc







młody wojownik

ploty, ploty, ploty




Z takim bagażem Czesiowa pójdzie czasem kilka dni do swej wioski




Bardzo popularny widok
To nie gender

W Etiopii jak i innych pobliskich krajach jeżeli mam przyjaciela z którym na przykład wybieram się na piwko, łapiemy się za rączki i idziemy do baru.

Cieplutko 46 stopni w cieniu. Johny padł




To też tłuszcz zmieszany z różnymi kawałkami różnokolorowych skał

Tutaj widać jak Czesio w rączce trzyma krzesełko.
Jest to krzesełko a wieczorem poduszka - Czesio kładzie na tym głowę i zasypia.

Czesie-pasterze którzy idą na kilka tygodni z bydłem w busz zabierają ze sobą do jednej ręki kij (laskę do obrony, odganiania węży) i do drugiej właśnie to krzesełko.
Spotkałem raz jednego. Wypasał z setkę kózek.
Najbliższa kałuża oddalona była o co najmniej dzionek drogi.
Czesio-pasterz pyta mnie oczywiście czy mam cosik do picia.
Podałem mu butelkę wody. Wypił łapczywie.
Pytam go dlaczego nie nosi z sobą bukłaka jakiegoś?
A po co?... pyta, przecież Ty masz - stwierdza logicznie
Jego logika jakoś mnie już nie zaskakuje
Po kilku dobrych minutach przekonuję go iż woda jest mu niezbędnie potrzebna, ba przyznaje mi jeszcze rację iż do jego dalszej egzystencji dwu litrowa coca cola również jest niezmiernie potrzebna.
Po odrobinie łiskacza otrzymuję jego stołeczek i dozgonna przyjaźń
Gość.

na targu można i krówkę zakupić


i garnek


Aparat płonie.
Łazimy dalej, pstrykamy





Korzystając z okazji kupujemy troszkę przepysznych minibananków








Taki oto sielski obrazek
Czesiowa chce zakupić stopionego smalcu. Czesio-sprzedawca pakuje towar



Czesiowa sprzedająca posłania
















idziemy pomóc Adrianowi konsumować obiadek

Po obiadku czas ruszać w drogę


przydrożne widoczki


monstrualne termitiery sięgające 4 - 5 metrów




dojeżdżamy do Omorate
Jest "hotel" - ful wypas




może i wygląda sielsko, ale...
Wieczorkiem robimy jak co dzień plan na następny dzień

Rano pierwsze co, to idziemy cosik wciągnąć.
"Najlepsza" knajpa w Omorate

w sumie nic na to nie wskazuje iż tutaj gdzieś znajduje się "restauracja"
Czesio prowadzi nas pomiędzy zabudowania, chałupy w których mieszkają inni Cześki.
Ja upieram się przy rybie, jeżeli jesteśmy tak blisko rzeki to tutaj na pewno będzie zajefajne żarełko.
Nasz Czesio-szofer mówi iż po ostatnim incydencie z rybkami to odpada (wariat??)
Inni też nie bardzo przekonują się do tego żarełka - dobrze iż mam dar przekonywania
Niestety po przyjściu zaraz zaczęliśmy od przystawek (czyt, zimny castel - 25 stopni bo w wodzie schłodzony) i niestety nie udało mi się sfotografować całości rybki (a i może dobrze?).
Zamawiamy catfish - ichniejszy sum
Po skonsumowaniu przystawki wybieram się oczywiście do kuchni.
Kuchnia... jak to kuchnia w murzyńskiej chacie
na stole poćwiartowana "rybka"
Czesiowa z filecików krajała kawałki i na patelnię


Johny pauzuje, jak i nasz szofer
Adrian zjada parę kawałków - reszta wyżerki dla mnie

Zrąbiste żarcie.
Na deser zimny castel oczywiście no i nie mogę się ruszać.
Najedzony jak bąk jestem - bajka...
Idziemy nad rzekę.
Mamy w planie przedostać się na drugą stronę - zamieszkuje tam lud Czesi - Dassanech
Rzeka Omo


Zaraz przy rzece studnia - głupota białych na każdym kroku poraża.


Kilka Cześków nabierają wodę - chyba tylko do schłodzenia
Prawie wszyscy nabierają wodę z rzeki - przecież zdrowsza w niej nawet bydło pije...


Nic na siłę. Siadamy, czekamy
Pewnie po jakimś czasie przyjdzie Czesio z pytaniem czy nas nie przewieź na drugą stronę
Focimy






Przewija się tu trochę Czesków.
Jedni przypływają drudzy odpływają...
Jedno coś przywieźli sprzedać, inni zakupili...


Prezerwatywy rozdawane przez rząd, kościół i inne organizacje humanitarne traktowane są tutaj jako zabawko-baloniki dla dzieci.
O aids nikt tutaj nie mówi - chociaż więcej tu umiera na tę chorobę niż na malarię...








Po godzince Czesio-przewoźnik oferuje iż nas za obola przewiezie na drugą stronę.
Czemu nie!
Adrian jakoś dziwnie się czuje po kilku kawałkach rybki, idzie do naszego "hotelu"
Szkoda.
Mnie z Jankiem humor dopisuje - bawimy się dalej - hulamy na druga stronę...
I tutaj zonk...
Niestety zorientowałem się dopiero po powrocie do domu, jak wrzuciłem zdjęcia na kompa.
Moją własną głupotą spieprzyłem sobie jeden z obiektywów - niestety obiektywem tym robiłem większość zdjęć
Mea Culpa
Do dziś jestem z leksza wk....
SORKI za jakoś pozostałych obrazków...
Przeprawiamy się na drugą stronę Omo



Na drugiej stronie rzeczki nawiązuję kontakt z dziewczyną plemienia Dassanech, która przyszła po wodę

Obdarowawszy ją i jej koleżankę kilkoma bransoletkami zapraszają nas do swojej wioski.
No i o to nam chodziło.

Idziemy około godzinki


Fajnie cieplutko w cieni około 40 stopni.
Dochodzimy do wioski.


Plemię Dassanech - czy raczej wioska do której trafiliśmy (jak i wiele wiosek w dolinie Omo), należy do wiosek często odwiedzanych przez turystów.
Turyści tutaj nauczyli Czesi iż za zdjęcia dostają kaskę.
Czesie tak wycwanili się w interesie iż liczą kliknięcia migawki po czym żądają kaski za takowe zdjęcia (no i tutaj byłem troszkę w lepszej pozycji niż Janek ze swoim aparatem - mój był (jest) zdecydowanie cichszy).
Oczywiście sprawę kasy - można i to załatwić, potrzeba jedynie więcej czasu. Trzeba po prostu zaprzyjaźnić się z Czesiami, pokazać im zdjęcia sąsiadów, trzeba z nimi pobyć no i sami będą chcieli aby porobić im foty.







Plemię Dassanech to głównie pasterze-rolnicy, którzy uzupełniają dochody z produkcji zwierzęcej z uprawy roślin na zalanym brzegu rzeki Omo. Trudnią się rybołówstwem.

















W wiosce nie ma mężczyzn - wszyscy są albo z bydłem albo na polowaniu.
Pozostały same Czesiowe, po jakimś czasie zostajemy zaproszeni do jednej z chat.
W chatce niemiłosiernie gorąco lecz robią nam kawę to nie wypada odmówić, siedzimy przeszło godzinkę


Dziewczyny Dassanech jak mają 10 do 12 lat zostają obrzezane.
Jeśli Czesiowa nie jest obrzezana, dziewczyna nie może wyjść za mąż, a ojciec nie otrzyma za jej rękę posagu - dlatego ma bezpośredni interes w tym iż by była poddana zabiegowi.
Dopóki Czesiowa nie jest obrzezana, dziewczyny są zwane jako "dzikie zwierzęta" lub "ludzie przeznaczeni aby je drażnić".
Dziewczyny mogą być obrzezane w domu matki, lub w innej wiosce.
Samo cięcie jest zwykle wykonywane przez starszą kobietę, która będzie wynagrodzona przez krewnych dziewczyny.
Po zabiegu dziewczynie wiążę się między nogami wokół kostek skórzany pasek. Leży ona związana aby ograniczyć ruch dziewczyny, dopóki rany się zagoją i ustąpi ból .



Gdy rytuał zostanie zakończony, dziewczyna otrzymuje kwaśne mleko do picia i naszyjnik z koralików od matki.
Od tego czasu, może ona nosić skórzaną spódniczkę, aby pokazać, że jest teraz dorosła.
Małżeństwo dla dziewcząt często ma miejsce wkrótce po obrzezaniu.
Aby nie było łatwo Czesie też są obrzezani - w wieku 17 - dz lat Czesio także poddaje się rytuałowi po czym może się żenić.
Czeski Dassanech mają mistrza w zdobieniu nacięciami (bliznami) swego ciała.
Poniżej "nasza" przewodniczka w dziurce w wardze nosiła piórko.
Czesie mają również zarąbiste fryzury peruki (np, z kapsli...)











Tutaj dziewczynka która jeszcze nie została kobietą.
Adorowała nas bardzo intensywnie, tutaj wszyscy chcą wyjechać do Europy (w sumie mówią na nas AMERYKANY, oczywiście nie wiedzą gdzie leży Ameryka, a i o Europie myślą iż ti jakaś dalsza wioska)

Spędzamy długi dzień w wiosce, lecz czas wracać



Na sam koniec zakupujemy kolację, która kończy nasz następny dzionek na czarnym lądzie.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz