czwartek, 30 listopada 2017

Birma 8 2017

Dziś cały dzionek w trasie
Masakra

Rano - już gdzieś w trasie zatrzymujemy się na śniadanio-obiad



Ful wypas
Kurczaki nam nie dziwne
 
Bierzemy po wróbelku






po żabce




no i jakże nie skosztować kota?
Pycha - może by było lepsze jak by był obrany dokładniej z sierści no ale - BIRMA




Jedziemy przez góry i naraz STOP




Droga się zawaliła - brak przejazdu





Nie ma problemu - tuż obok chatka-sklepik
Jest pifko
BAJA
 




Nas podróż nieco znużyła (dezynfekujemy się po kocie) także zostajemy w chatce.
Zonka zabiera aparat i idzie do pobliskiej wioski pofocić.
A my relaks






Wlazła do jakiejś chatki i Czesie robią jej zdjęcia
Dobrze się bawi  (my zresztą też - na zapleczu Czesiowa gotowała mohingę - tradycyjną zupkę birmańską także jest nam dobrze)

Żona w akcji







Przyjechała kopara
Jest nadzieja!




Droga zrobiona  JEDZIEMY




no i jesteśmy
Ngapali




Najbardziej turystyczna miejscowość w Birmie
Taki nasz Sopot




Znajdujemy jakiejś spanko





plażing, smażing




To zdecydowanie nie dla nas
Biorę motorek i jadę do wsi.
Znajdujemy tutaj rybaków którzy zabiorą nas na jakąś "bezludną" wysepkę

Reszta grupy dołancza
Zakupujemy od rybaków również za parę groszy mnóstwo owoców (płyniemy na cały dzień)




no i mnóstwo owoców morza wszelakiej maści - zrobimy sobie grilla







Bierzemy też napitek i idziemy na plażę do naszej łódki
 



na plaży Cześki suszą rybki wieczorem złowione








Płyniemy



Jest i chwila do nurkowania





BAJKA




No i jesteśmy


 




"BEZLUDNA"  wyspa




Nasze Czesie-rybaki się przygotowały
Mieli nawet kufle








ful wypas




Płyniemy








znów jakaś "bezludna wysepka"








Ususzone rybki







Długo w Ngapali nie wytrzymujemy
Komercja
Dużo ludzi
Jedziemy na południe po drodze zatrzymujemy się na lunch w  Gwa




Wszyscy siedzą w barze a ja z Kryśkiem  biegniemy nad wodę
Podoba nam się wiele bardziej niż w Ngapali
Znajdujemy jakiś mały hotelik nad samą wodą - jest i wioska rybacka
Decyzja natychmiastowa
Zostajemy







nasza norka





i widoczek z niej





Naszemu Czesiowi-szoferowi urodził się dzidziuś i postanawiamy go zwolnić (mimo iz miał być z nami jeszcze cztery dzionki.
Czesio się cieszy i tego samego popołudnia wyrusza do domciu
Zostajemy sami
Bajkowo

idziemy do pobliskiego baru i do jego kuchni




jest dobrze




Po drodze kupiliśmy biletna autobus do Yangunu
Teraz wypada tylko świętować

Nawet jest ciemne pifko   BAJKA


+



Żarełko  - pycha




Poznajemy nowych Cześków






w okolicy jest i małe targowisko






Rano jemy śniadanie - oczywiście ryż



idziemy do wioski
W wiosce połowy (to zostawiamy na jutro)





dziś wypożyczamy motory  i eksplorujemy interior zatoki bengalskiej

Po kwadransie jeżdżenia docieramy do końca drogi - wpadamy na genitalnego pomysła - płyniemy na druga stronę.
Krysiek został w hotelu na plaży - dziewczyny troszkę oponuję iż na drugą stronę to nie - ale tylko troszkę








wjeżdżamy na łódkę




Transport motoru - nie ma problema



Troszkę wąsko i buja



Widoczki przednie





no i jesteśmy










jedziemy







Pierwsza awaria, lecz Czesie natychmiast służą białasą pomocą




jedziemy dróżką zaraz obok plaży - takie widoczki mamy cały czas




jak mamy ochotę na kokosa




to go zrywamy :-)




 





Co kilkanaście kilometrów mijamy jakąś wioskę




nie zagląda tutaj dużo białasów więc robimy furorę







świnka morska















wpieprzamy mohingę bo tylko ona tutaj jest - pycha












na dachach chatek Czesie suszą rybki







rybka kolczatka  -  fajna wydmuszka na choinkę





nie wiem dlaczego ale skóra rybki  wywrócona jest na lewą stronę - kolce są w środku




następna świnka morska



Wytwórnia liścio-dachówek









Czesie zapraszają nas na obiad





Stwierdzają iż białasy nie przełkną iście piekielnego dania jakim oni się posilają





jakże się mylą




pora wracać







Znów udana wycieczka






Następny dzionek lajcik





idziemy do wioski na połów rybek





Połów wygląda następująco
Rano Czesie wypływają do 5 kilometrów w morze wyciągając sieci.
Następnie cała wioska przez cały dzionek ciągnie końce tych sieci  - ściągając rybki znajdujące się w środku
Ciężka, żmudna robota
Sieć można pociągnąć tylko o parę centymetrów także wszystko to wymaga czasu







Jak sieć zbliża się do końca wszyscy z wioski wychodzą.
Wszyscy wpadają w euforię - co dziś złowiliśmy?






Mnóstwo śmieci ale pomiędzy są i perełki - jest i mały rekinek






Połów zanosimy do wioski - gdzie jest uważnie sortowany






Maleństwa do suszenia - większe na targ




Czesie za cały dzionek pracy chcą mi sprezentować  kilka rybek, ale widząc warunki w jakich żyją decydujemy się zapłacić sowicie

Oprawiam to na miejscu, niestety nie mam swego noża więc Czesio pożycza mi swoją maczetę
Pierwszy raz operuję przy rybkach maczetą





W wiosce szukam przypraw -  niestety nie można się z nimi nijak dogadać.
Znajduję jedynie sól (u nas pewnie używana jako drogowa - strasznie zanieczyszczona)





Po połowach należy się





 Zadania podzielone
Jedni polewają




Drudzy przygotowują



 






Bajka
Grill na drzewie palmowym





W takiej atmosferze mijają trzy dzionki w GWA

Jesteśmy znów w Rangunie
Spacerek





oryginalne rusztowanie




Postanawiamy się zgubić (a zarazem lepiej poznać) Rangun
Idziemy na stację i czekamy na jakiś pociąg





Dookoła byłej birmańskiej stolicy kursuje inia kolejowa - Yangon Circle Line
Podróż jest bardzo, bardzo powolna.






Przejeżdżamy przez centrum z okien pociągu oprócz ogromnego wysypiska śmieci widać wille w dzielnicy najzamożniejszych mieszkańców
Podróż pociągiem dookoła Rangunu trwa około 3 godzin my wysiadamy na stacji Danyingon - fajny bazar kolejowy.











Gubienia się ciąg dalszy - wsiadamy do pierwszego przejeżdżającego autobusu






Tłoczno, gorąco - wysiadamy gdzieś aby się napić




Następna myśl inżynierów birmańskich



wsiadamy do kolejnego autobusu



Po kilku kilometrach dojeżdżamy do rzeki Irawadi
Widzimy łódki jakże by nie skorzystać
 


 






 Wysiadamy



Trzeba cosik wciągnąć
Fajna sprawa - na patyczkach wszelakie mięsko, podroby....  bieże się patyczek i zanurza w gorącym rosole -  troszeczkę i gotowe
Po uczcie Czesio liczy patyczki i mówi ile masz zapłacić














Homary - grosze tutaj kosztują




ogromnie pożywne zupki



Larwy termita - korpus zakończony czerwoną główką z licznymi żuwaczkami.
Podczas jedzenia, główkę larwy należy urwać lub wypluć po przeżuciu.
Szczęki termitów mogą ugryźć, dlatego trzeba byś szybszym niż one









I tak kończymy nasza przygodę z Mjanmą

Lecimy do Tajlandii