wtorek, 21 lipca 2015

Maroko 7


Po kilku dniach odpoczynku czas na jazdę
Jedziemy ku Europie
Na północ



Pierwszy cel   AGADIR


U nas przy drodze sprzedają ziemniaki, cebulę w Maroku - pomarańcze



Agadir zdecydowanie nie dla nas
 Kurort, riwiera pełna wczasowiczów
Zachodni świat w ogóle nieprzypominający Maroka
DNO



Nie zostajemy tutaj długo
Lody i jedziemy dalej
,



Po drodze małe zakupy



w sumie to można prosto z drzew kosztować



nasz cel
Essaouira







  

W 1506 roku, król Portugali  zbudował tu twierdzę  o nazwie Castelo Real de Mogador.
Znajdujemy kilka metrów od niej fajny riad
Zostajemy dwa dzionki

 


Swego czasu Essaouira pełniła funkcję głównego portu Maroka.
Tutaj przypływały statki.
Stąd wyruszały karawany do Marrakeszu, Timbuktu, Afryki subsaharyjskiej...

Bajkowo


Dziś targ rybny
Szkoda nie iść





Rekiny, mureny, płaszczki, kraby, ślimaki, ośmiornice...
Co kto chce
Do wyboru do kol...smaku











Co Czesio złowi i  nie przeje trafia na sprzedaż








Nasze spanko
Nasz riad  (marokański tradycyjny dom, zwykle składający się z dwóch lub więcej kondygnacji, dużym dziedzińcem w andaluzyjskim stylu, na którym jest zazwyczaj fontanna). 





Widok z naszego tarasu




Łazimy po mieście


Zachodnie wybrzeże to  nie wschodnie rubieże Maroka
Tutaj nie powiem - przestrzega się, ale nie jest to tak zauważalne iż jest ramadan

















Tutaj powstawały sceny Ridley'a Scott'a w „Królestwie Niebieskim” miasto to grało rolę Jerozolimy

 





Na murach wieje jak diabli
Essaouira  to najbardziej wietrzne miasteczko Maroka  Mekka kitesurfingowców. Tutaj zawsze mocno wieje.
Odbywają się tu międzynarodowe zawody w kitesurfingu – Essaouira Kiteboard World Cup.




Masywne fortyfikacje miejskie, ciągnące się wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego.
Widać z nich wspaniały widok na Wyspy Purpurowe.





Bajka





Łazimy
Smakujemy co popadnie





Medyna - spokojna, niezatłoczona
Troszkę mała ale...





















achhhhhh
te soczki







Za trzciną nie  przepadam, Karol chyba też.








 


No i tak do późnych godzin...







Rano pobudka 


Śniadanko



I jedziemy


Obrazki z drogi




Normy transportowe tutaj nie obowiązują






W przydrożnym miasteczku postój na zakup owoców
Tradycja







Odpływ Atlantyku nie jest to spektakularny widoczek
A odpływ sięga i kilkaset metrów wgłąb
Płytko...







Jesteśmy


 Al-Dżadida
Stare miasto Dżadida jest bardzo ma bardzo nie  mauretański wygląd
Na każdym kroku widać portugalskie wpływy (ogromne ściany z ciosanego kamienia).


Pierwsze kroki kierujemy do prtugalskiej cysterny






Zbudowana w 1514 roku, magazyn (zbrojownia) została w XVI wieku przekształcona w cysternę
Fajnie ale niestety porównujemy ją do cysterny bazyliki w Stambule no i tutaj wypada "troszkę" gorzej  -  no ale warto!











Dżadida, wcześniej  Mazagan został w 1502 roku opanowany  przez Portugalczyków i kontrolowany przez nich aż do 1769 roku




Widoczki z twierdzy Mazagan przy odpływie nie powalają






Konstrukcja Twierdzy Mazagan to booolsze budownictwo
Ma postać pięcioramiennej gwiazdy - w chwili obecnej posiada cztery bastiony: Anioł na Wschodzie, St. Sebastian na północy, St. Antonio na Zachodzie, i Duch Święty na południu.  
Piąty bastion przy głównym wejściu jest w gruzach.
Masywne ściany 8m wysokie, średnio o grubości 10m.

Łazimy podziwiamy












Czas na nocleg


No i kąpiel
Cieplutko ale wieje jak diabli..





Jedziemy dalej
cel  Casablanca





Casablanca wbrew opinią nie bardzo jest tutaj co zobaczyć
No poza jednym
Meczet Hasana II 



Meczet Hasana II  jest trzecim pod względem wielkości meczetem na świecie jego minaret wznosi się na wysokość 210 co tworzy z niego najwyższy budynek sakralny na świecie
W głównej sali modlitewnej może zmieścić się 25 tysięcy muzułmanów, a na jego rozległym dziedzińcu dalsze 80 tysięcy.






Niestety mamy pecha
Prawie dziś zaplanowana jest wizyta króla który będzie się modlił w meczecie
Szczęście w nieszczęściu to takie iż wpuścili nas na dziedziniec
Niestety  do meczetu wstęp niewiernym dziś zabroniony












ano nic
idziemy do miejscowej medyny







Szału nie ma
Oprócz meczetu - nie warto

Jedziemy dalej


cel:



tak, tak,

Rabat


Bab Oudaia jest główną bramą do kasby - jeden z najfajniejszych zabytków w Rabacie 
Brama została zbudowana przez Almohadów w 1195
Fajne



na pierwszy rzut  Kasbah Oudaya
BAJKA







Kasba została zbudowany na miejscu rzymskiego ksaru 
Masywne fortyfikacje - szwendamy się po nich


podziwiamy widoczki z twierdzy








malutka ale wielce urokliwa


warto pochodzić po niej







Na południe od Bab Ouadaia, jest muzeum pałacowe i ogrody Andaluzji.  
Pałac został zbudowany w XVII wieku przez Mulaj Ismail, pierwszego sułtana Almohadów.  
Łazimy po  pięknych andaluzyjskich ogrodach.
Ogrom oleandrów, pomarańczy, cytryn i drzew bananowych.
Bajka









wchodzimy na chwilkę do muzeum




idziemy do pobliskiego suku








 idziemy do mauzoleum i wieży Hassana



Miał to być największy meczet w świecie muzułmańskim powinien mieć 80 metrów wysokości, robota została jednak porzucona po śmierci sułtana Yacoub El Mansour w 1199.
Minaret osiągnął jedynie 44,3 m.

Niedaleko minaretu są pozostałości po niedokończonym meczecie i jego zrujnowanych ścianach i prawie 200 kolumn, które podtrzymywały dach budynku. Kolumny te zostały prawie wszystkie zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1755 roku. 





Mauzoleum Mohammeda V







 Spoczywają tutaj - Król Mohammed V (zmarł w 1961), Książę Moulay Abdellah (zmarły w 1983 roku),  oraz Król Hassan II (zmarł w 1999).













widoczek z mauzoleum na minaret i zrujnowany niedokończony meczet






a teraz relaks
idziemy do



egzotyczny ogród



W 1951 roku Marcel François, francuski inżynier ogrodnictwa zakłada egzotyczny ogród z roślinkami z Chin, Azji Południowej, Kongo, Japonii, Brazylii i Polinezji...










Raj na ziemi




dziesiatki mostków, kładków, kładeczek, schodków, dróżek twozy naprawdę malownicze miejsce





namiastka dżungli...





























Pod koniec dnia znajdujemy lokum w cichej jak się wydaje dzielnicy
Wynajmujemy cały dom




 

 widoczek z "naszego" dachu - tarasu



idziemy do miasteczka










no i czas coś wciągnąć




Jesteśmy w Assilah - pirackim miasteczku na końcu północno atlantyckiego wybrzeża Maroka
Bajkowo
Jest to strzał w 10-kę
Zostajemy kilka dni

Malutka lecz bardzo urokliwa medyna
Zero turystów









Bajka
Z murów zamczyska Czesie-oszołomy skaczą przy olbrzymich falach  z dość pokaźnej wysokości









Historia miasta sięga 1500 pne, kiedy to Fenicjanie używali go jako bazę dla swego handlu.
W 1692 roku miasto zostało ponownie zajęte przez Marokańczyków pod kierownictwem Mulaja Ismaila.
W  XIX i XX wieku, Asilah służył jako baza dla piratów.
Medyna c.d.







Wracamy do naszego mieszkanka na drinka




Czekamy na koniec ramadanu by móc zjeść cosik dobrego
Teoretycznie jesteśmy blisko Europu i zjeść można przez cały dzień, ale najlepsze Czesie wyciągają wieczorem

Jedziemy do grot Herkulesa



No i jak zwykle mamy pecha
Ramadan
Groty w remoncie
musimy obejść się smakiem



no ale za to korzystamy z przepięknych plażyczek  oceanu...










Po drodze robimy zakupy.
Kupujemy murenę na dzisiejszą kolację
Na szczęście (mimowolnie) sprzedający Czesio oprawia nam rybę (Chciałem zakupić rybkę w całości).   Skórę ściąga jak z ogórka (dziwię się temu) (przy skórze zostaje sporo mięska)





Wieczorkiem jak ryba zostaje zgrilowana i zjedzona wyczytujemy z netu iż skóra naszego mięska wywołała by u nas bardzo ciekawe skutki uboczne
Dużo jadu ma ta bestia
Znowu mieliśmy szczęscie (chyba taki przeplataniec)



Przed kolacją - obiad
Nieodłączny tadżin

Nasze mieszkanko








Po kilku dniach opuszczamy Assilah
Jedziemy do portu


Przed wjazdem do portu podjeżdżamy pod rentgen
Prześwietlają całego naszego miśka - wszystko o.k. jedziemy do kas
 
No i oczywiście ZONK
Źle  wypisany bilet na Jakuba - nie chcą go wypuścić
Czesio z kasy - porażka w ogóle nie chce z nami dyskutować. Dzwonię do biura z którego kupowaliśmy bilet - odzywa się Czesiowa która tylko w Hiszpańskim szprecha, chcę aby Czesio-kasjer z nią porozmawiał.  Czesio-kasjer zamyka nam przed nosem kasę i wychodzi (statek na któryśmy się wybierali odpływa).
Cholera (dobrze iż mamy bilet otwarty)
Znajduję jakiegoś Czesia co szprecha po Angielsku i Hiszpańsku. Proszę go aby tłumaczył
Zgadza się -  idziemy do innej kasy Dzwonie do biura i podaję słuchawkę Czesiowi-tłumaczowi
Po 15 minutach Czesio-kasjer dostaje numer do systemy rezerwującego bilety.
Sprawa się wyjaśnia
Jakub może opuścić Afrykę - która na razie wszyscy mają dość
Za dwie godzinki mamy następny prom







nareszcie Europa


Giblartar


Europa





...gdzieś w Hiszpani


zostajemy dwa dni
odpoczynek...










...gdzieś dalej



znów dwa dzionki...










Po drodze było jeszcze Taize - ale to już osobna historia

gdzieś we Francji

Bawaria




no i domek



KONIEC






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz